„Aby żyć, matka musiała odgrodzić się od swojej przeszłości. Aby żyć, córka musiała się zmierzyć z przeszłością matki.”
W kwietniu w Dyskusyjnym Klubie Książki omawialiśmy książkę „Włoskie szpilki” Magdaleny Tulli. Można powiedzieć, że jest to m.in. opowieść o tym, że to, co „ukryte”, często ma bardzo duży wpływ na nasze życie.
Autorka w tym mocno autobiograficznym tomie opowiadań podejmuje kilka ważnych
i trudnych tematów. Po pierwsze jest to skomplikowana i toksyczna więź z mało empatyczną i emocjonalnie poranioną matką, byłą więźniarką Auschwitz, która w czasie wojny straciła prawie całą rodzinę. Po drugie, trauma szkoły, na którą złożyły się problemy z nauką oraz liczne przykrości doświadczane przez dziewczynkę ze strony rówieśników. Po trzecie, szara, nieciekawa i dojmująca rzeczywistość Polski Ludowej skontrastowana z wielobarwnym i fascynującym Zachodem – w tym przypadku Włochy i wakacje każdego roku spędzane u rodziny ojca w Mediolanie. Po czwarte, Marzec 1968 i antyżydowskie działania władz PRL, a ogólniej także antysemityzm w polskim wydaniu.
Choć to tematy często poruszane w literaturze, to dzięki Magdalenie Tulli okazuje się, że można o nich opowiedzieć innym, spersonalizowanym głosem. Pisarka zwraca też uwagę na możliwą przypadkowość kolejno następujących w życiu wydarzeń. Jakby nasza biografia równie dobrze mogła być biografią kogoś innego („Życie jednak to same dalsze ciągi bez żadnego początku, stare, zasupłane wątki wleczone nie wiadomo skąd, nie wiadomo dokąd. Początek jest tam, gdzie tkwi chorągiewka, chyba że wyjmie ją ktoś i przeniesie gdzieś indziej”). Mamy tutaj również rozprawę z Polską, narodowymi tragediami i katastrofami. Tulli pisze sporo także o problemach z językiem (bohaterka w pewnym momencie zaczyna rozumieć, że jej „słowa należą do dwóch kompletów”, polskiego i włoskiego, ale w dalszym ciągu mieszają się one „jak klocki z różnych pudełek”) oraz roli i zawodności pamięci. Mamy pamięć zbiorową „Niemcy najpierw wygrali, potem przegrali, Rosjanie na odwrót, przegrali najpierw, a wygrali potem” i jednostkową, pamięć matki rozpadającą się pod wpływem choroby i pamięć córki, która próbuje zrekonstruować, a może tylko zrozumieć, swoją historię i swoje w niej miejsce. Wreszcie jest i pamięć pisarza, który musi ją posiadać, by w ogóle móc tworzyć, stąd nieustanne zmagania z „mgłą niepamięci”. Wysiłek pamięci niejednokrotnie okazuje się daremny, przynosi „tylko tęsknotę i rozpacz”, ale nie może to nikogo – czy to pisarza, czy to zwykłego zjadacza chleba – zniechęcać do kolejnych prób. Ważną rolę odgrywają w tej prozie również przedmioty. Przykładem są tytułowe włoskie szpilki należące do matki czy widniejący na okładce tomu włoski leksykon ilustrowany Palazziego, dzięki któremu dziewczynka wciąż mogła być jedną nogą w Mediolanie i rozumiała, że „świat, w którym żyje, nie jest jedyny, a jego regulamin nie obowiązuje wszędzie”. Pisarka sugeruje, że życie to niekończący się ciąg traum. Raz mniejszych, a raz większych, raz osobistych, a raz zbiorowych, ale zawsze wpływających na przyszłe losy. Trauma wojenna, trauma dziecka wychowanego w cieniu doświadczeń Auschwitz, trauma szkolna, rozmytej tożsamości, życia w komunistycznej Polsce, która polega głównie na estetycznym wstręcie wobec brzydoty i bylejakości krajobrazu.
Podsumowując, można powiedzieć, że „Włoskie szpilki” opowiadają o tym, że przeszłość rodziny ma znaczenie dla kolejnych pokoleń, które zostają obarczone traumami przodków. Mimo smutku wypływającego z kart książki, warto po nią sięgnąć i pozwolić sobie na chwilę refleksji.
Następne spotkanie 14 maja 2025 r. o godz. 18:15, czytamy: „Żona”- Meg Wolitzer