Choć grudzień to stosunkowo radosny miesiąc, to podczas ostatniego spotkania Dyskusyjnego Klubu Książki przypadła nam w udziale dość smutna lektura. Rozmawialiśmy o książce „Zabłądziłam” Agnieszki Olejnik.
To współczesna powieść obyczajowa, przy której mogą wzruszyć się zarówno córki, jak i matki oraz babcie. Wciągająca opowieść o szesnastoletniej Majce, o jej wchodzeniu w dorosłość, dojrzewaniu, pierwszej miłości, dorastaniu do miłości, także fizycznej, o lękach i niepewności, radzeniu sobie z demonami przeszłości (traumatyczne doświadczenia samobójstwa rodzeństwa) i niełatwą „dorosłą” teraźniejszością (depresja rodziców, niechciana ciąża), o odpowiedzialności, popełnianiu błędów i ich mozolnym naprawianiu. To również historia o pozytywnej sile i energii, jakie drzemią w młodości, o tym, że „nie ma takiego dołka, z którego nie można by się wygrzebać”, że trzeba uwierzyć w siebie
i w drugiego człowieka, bo to często pomaga poskładać rozpadający się świat.
W tej książce język jest precyzyjny, ale nie rozgadany. Dopasowany do postaci, w tym narratorki, którą jest uczennica gimnazjum. To zdecydowanie oczytana nastolatka, która umie opowiadać nie tylko o prostych wydarzeniach, ale także o uczuciach, o budzącej się w niej miłości. Z równym zaangażowaniem przedstawia jednak swoje obawy i strach. Mamy tu do czynienia z prawdziwą burzą nastoletnich uczuć. Przemyślana fabuła oraz bohaterowie, którzy popełniają błędy, a ich myśli czasami przenika naiwność. Cóż, w końcu to nastolatkowie. Do bólu prawdziwi, nadzwyczaj realni. Tacy, których mogliśmy spotkać; tacy, których mogliśmy pochopnie ocenić. „Zabłądziłam” mówi przede wszystkim o młodych ludziach, którzy choć próbują definiować swoje uczucia, to nie zawsze je rozumieją. Często nie potrafią sobie z nimi radzić, a zdarza się i tak, że nie mają kogo poprosić o radę. Olejnik opowiada o miłości rodzicielskiej, której zabrakło ze strony opiekunów bohaterów, a którą uosabia Marta, o boleśnie jednostronnej miłości siostrzanej czy, wreszcie, o uczuciu między kobietą a mężczyzną. Tej książki się nie czyta – ją się przeżywa. I o ile na początku wzbudza zainteresowanie, ale jej odłożenie nie stanowi problemu, o tyle w pewnym momencie tak mocno identyfikujemy się z bohaterami, że nie jesteśmy w stanie zamknąć jej przed przeczytaniem ostatniego zdania. Powieść zachwyca naturalnością w kreacji bohaterów i zdarzeń. W fabule można przeglądać się jak w lustrze – niektórzy dostrzegą własne losy, inni odnajdą w powieści znajomych, a większość z nas z pewnością przypomni sobie uczucia, które przeżywaliśmy lub przeżywamy do dziś.
Następne spotkanie 14 stycznia 2025, godz. 18:15. Czytamy „Ma być czysto” Anny Cieplak